"Życie jest chorobą a śmierć zaczyna się już w chwili urodzenia.Każde odetchnięcie każde uderzenie serca jest odrobiną śmierci.Krokiem ku unicestwieniu."
-Erich Maria Remarque
-Erich Maria Remarque
Zayn
wybiegł z domu ze zdenerwowaniem.Ledwo pamiętał,aby zamknąć
drzwi na klucz.Przestraszył się,gdy odebrał telefon ze
szpitala.Bethany zasłabła wychodząc do pracy.Starsza pani
mieszkająca naprzeciw usłyszała głośny trzask i od razu
zrozumiała,że coś jest nie tak.Zadzwoniła więc na pogotowie.Po
przewiezieniu czarnowłosej na oddział lekarz kazał pielęgniarce poinformować kogoś z rodziny Beth,ale ona owej nie
miała.Wychowywała się w domu dziecka,który uważała za najgorsze
miejsce na świecie mając tylko pięć lat.Jej rodzice zginęli w
wypadku samochodowym trzy lata po urodzeniu niebieskookiej.Dziadków
miała tylko ze strony ojca.Oni jednak od początku byli przeciwni
związku,a później i ślubu jedynego syna z kobietą która rzekomo
nie była dla niego odpowiednia.Wnuczkę uważali za pomyłkę,a
kiedy George mówił,że jego wybranka jest najwspanialsza na świecie
i najukochańsza wpadali w wściekłość,twierdząc,że cała ta
miłość jest chora i szybko dobiegnie końca.Na pogrzebie nie
przyznali się,że malutka dziewczynka o czarnych włosach i
niebieskich jak morska fala oczkach,trzymająca w małej rączce
szmacianą lalkę to córeczka zmarłej pary.Beth w wieku dziesięciu
lat dowiedziała się prawdy o dziadkach.Znienawidziła ich
swoim,całym,dziecięcym serduszkiem.Po pięciu latach,gdy sobie to
uświadomili i chcieli naprawić popełnione błędy,prosto w twarz
powiedziała im,co o nich myśli.Cóż szczera to ona jest bez
wątpienia po matce.
Chłopak wbiegł do szpitala jak oparzony i skierował się w stronę
recepcji.Krzyknął wołając pielęgniarkę,która odeszła od
stanowiska informacji w celu zajrzenia do jednej z sal,w której
leżał chory pacjent placówki.
-Tak?-Dziewczyna odwróciła się gwałtownie w stronę mulata.
-W
jakich sali leży Bethany Williams?-zapytał.
-A
jest pan kimś z rodziny?-Kiwnął przecząco głową.-W takim razie
nie wolno im udzielać jakichkolwiek informacji na temat zdrowia czy
stanu pacjenta.Przykro mi.
-Ale ja...Dzwonili do mnie ze szpitala i kazali natychmiast
przyjechać..-Pielęgniarka przez chwilę myślała co zrobić,aż w
końcu odrzekła:
-Sala dwudziesta siódma,proszę się pospieszyć.Jeśli dobrze
pójdzie to spotka pan lekarza,on powinien wiedzieć co z tą
dziewczyną.
***
Zayn wpadł na doktora tuż przy drzwiach do sali,w której leżała
Bethany.Niezauważony nawet nie zwrócił na niego większej uwagi.
-Pan Malik?-Lekarz zdjął okulary.-Proszę za mną do mojego
gabinetu.Musimy porozmawiać.
***
-Nie wiem,czy zdaje pan sobie sprawę z odpowiedzialności jaką chce
na siebie przejąć.Opieka nad chorym wymaga wielu wyrzeczeń.Jak pan
to sobie wyobraża?To bardzo poważna decyzja i w żadnych wypadku
nie może być podjęta pochopnie,pod wpływem presji.Poza tym z
pewnych źródeł wiem,że przyjaźni się pan z Bethany od
dziecka.Czy na pewno chce pan widzieć jak ona powoli z człowiek
zamienia się w proch?
-Tak chcę.To moja szansa otrzymana od Boga.To jedyny sposób na naprawienie tego,co w moim życiu zostało spieprzone przez moją
głupotę.Szkoda tylko,że ma się odbyć kosztem zdrowia i życia
osoby najbliższej mojemu sercu.Ale skoro taka jest Boża Wola....
***
-Więc...Jak długo to już trwa?-Rzekł siadając na szpitalnym
łóżko Beth.Chwycił ja delikatnie za rękę.
-Choroba wyniszcza mnie od środka.To przez raka umrę tak
wcześnie.Ominie mnie tyle chwil,tyle rzeczy,których jeszcze nie
miałam okazji zrobić.-Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach,nie
chcąc pokazywać mulatowi chwili zwątpienia i słabości.
-Pomogę ci.Obiecuję,już kiedyś to zrobiłem.Umrzesz
szczęśliwa.-Powiedział z nutką pewności w głosie.
-Jak?-Spytała.
-Zobaczysz.Jutro cię wypisują,przyjadę.Zabiorę cię Beth w takie
jedno magiczne miejsce.
_____________________________
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i proszę o więcej :)
Troszeczkę musieliście czekać,za co przepraszam.
_____________________________
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i proszę o więcej :)
Troszeczkę musieliście czekać,za co przepraszam.